Nie sprzedawali psiego mięsa w Wólce

Ciąg dalszy sprawy zeszłotygodniowej kontroli Straży Granicznej w Wólce Kosowskiej. Okazuje się, że większość z prawie tony mięsa zarekwirowanego przez funkcjonariuszy pochodziła z legalnych źródeł. Nie było wśród niego także mięsa z psów.

Przypomnijmy. W piątek 28 listopada, Nadwiślańska Straż Graniczna kontroluje punkty handlowe w Wólce Kosowskiej. W czterech sklepach uwagę funkcjonariuszy zwróciła duża ilość mięsa niewiadomego pochodzenia, które normalnie sprzedawano na masową skalę. Dodatkowo mięso przechowywane było w niewłaściwych warunkach. Właścicielami sklepów i towaru byli obywatele Wietnamu. Wątpliwości budziło łącznie prawie 1000 kg mięsa. Handlarze nie mieli wymaganych zezwoleń oraz dokumentów handlowych. Zastrzeżenia strażników potwierdzili wezwani na miejsce lekarz weterynarii oraz inspektor sanitarny. Na stronie internetowej straży pojawia się również informacja, iż jest duże prawdopodobieństwo, że część towaru to mięso psów.

Informacja lotem błyskawicy obiega wszystkie media. Mięso trafia zaś na badania do powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej.

Właściciele sklepów, z których zabrano mięso do poniedziałku przedstawili jednak dokumenty potwierdzające jego (właściwe) pochodzenie. Dotyczy to zdecydowanej większości tusz. Do utylizacji piaseczyński sanepid przekazał natomiast około 300 kilogramów produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego.  Wśród utylizowanych elementów znalazła się również jedna tusza, która mogła budzić wątpliwości, ale jej właściciel poinformował, że była wyłącznie do użytku własnego.

To jednak sprawy nie zamyka, bo Wietnamczycy żądają przeprosin od straży granicznej za to, iż podała do mediów informację, że wśród zatrzymanego towaru mogło znajdować się mięso z psów. Przekazali już w tej kwestii pismo do polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Straż nie zamierza komentować sprawy do czasu zajęcia stanowiska  przez MSW.