Początek roku szkolnego. Grodziskie środki ostrożności w placówkach

To co zrobic? Zostawic dzieci w domu? To paraliz dla gospodarki bo ktos musi zostac z mlodszymi a co za tym idzie nie bedzie osob do pracy. ZUS jest tak wyczyszczony ze wprowadzaja nowe podatki. Niektore branze nadal borykaja sie z covidem (eventowa, turystyczna...). Trzeba wrocic do zycia, ale zaslaniac usta i NOS, myc rece i przestrzegac innych zalecen sanepitu to w koncu bedzie jak z grypa - nauczymy sie z tym zyc, leczyc i nie panikowac.

Olka ja myślę, że dziennie to możemy mieć obecnie 10 000 przypadków dziennie albo i więcej, a umierają ludzie bardzo często ciężko chorzy. Czemu tak twierdzę? 80 proc. osób przechodzi bezobjawowo, a tylko kilka procent przechodzi ciężko. Te 80 proc. nie zgłaszają się do szpitala, bo po co? Zdrowi są, dobrze się czują. Więc chodzą i zarażają innych. Kolejnych kilka- kilkanaście procent ma lekkie objawy jak katar, czy kaszel. też raczej mało kto z nich się zgłasza do szpitala.

Do placówek medycznych trafiają tylko Ci, którym coś poważniejszego jest. Obecnie mamy 66 000 zakażonych od początku "pandemii". To tylko tych kilka procent, co się zgłosiło lub odkryto, że miało kontakt z zakażonymi. Więc zakażonych jest pewnie około miliona albo i więcej (rośnie to wykładniczo). Oznacza to, że jego śmiertelność nie jest taka jak mówią.

Nie,dzieci nie były same ale też nie były z 30-tką uczniów z klasy... Zarażą się wszyscy bez względu na to czy chodzili z rodzinami na wesela,wyjeżdzali na obozy itp. Nie wiem czy ma Pan/Pani dziecko w wieku szkolnym. Ja tak i wiem co sie wyprawia w szkole na przerwach,świetlicy,stołówce. Małe dziecko nie będzie myło rąk,trzymało dystansu i nosiło prawidłowo maseczki.

Będzie luz jak nam sie zrobi to co było w Hiszpanii czy Włoszech i nasza służba zdrowia nie podoła...

Właśnie przyjmujemy Białorusinów na leczenie z kontaktów z milicyjną pałą.

Może Pana tak,ja na przykład uważałam na swoje dziecko i nie wypuszczałam na podwórko do wszystkich dzieci. I teraz w szkole dziecko które jak Pan pisze biegające całe wakacje po podwórku spotka się z takim które było izolowane bo jego rodzice bali się zakażenia....

Proszę się nie martwić o moje dziecko. Była z nami nad morzem,wychodziła na ogródek i spotykała się z kilkoma koleżankami. Owszem dzieci potrzebują kontaktów z rówieśnikami i ja również w normalnej sytuacji cieszyłabym się z ich powrotu do szkoły. Ale nie jest normalnie i jeszcze trochę nie będzie. Jak w marcu ten syf sie zaczął i rząd pozamykał wszystko to nikt nie miał pretensji,że dzieci nie chodzą do szkoły a rodzice pracują z domu. Było po 300 przypadków a nie po 800 i nikt nie protestował,że dzieci siedzą w domach i nie chodzą trzy miesiące do szkoły. Wręcz przeciwnie był jeden głos,że to dzieci najbardziej roznoszą wirusa i szkoła jest w tej sytuacji wykluczona. Co się teraz zmieniło... ?! Jest więcej zachorowań plus pogoda nie sprzyja a dodatkowo zbliża się okres przeziębień i grypy.
Żadnych zasad o których Pani pisze nie da się wprowadzić w szkole z małymi dziećmi. Będzie po 1800 przypadków dziennie i więcej a pójście we wrześniu do szkoły tylko to przyśpieszy.